Idę na siłownię

No to już postanowione. We wtorek idę na siłownię, podejście II.
Stwierdziłam, że jak tu napiszę to już nie będę mogła się wymigać, a i tak wymówki już mi się skończyły.
Jakie to głupie, że normalnie się tym stresuję jak przed jakimś egzaminem :D
Cały czas obawiam się wejścia tam i tego, że będę czuła się jak jakaś sierotka Marysia, która nie wie gdzie podejść, co zrobić i jak to zrobić, albo będzie jej głupio zagadać do trenera o pomoc.
No ale nic, poszło w eter, sierotkę Marysię zostawiam w tyle, będę chodzić na siłownię we wtorki i czwartki.
Aż mnie w żołądku ściska jak to piszę, chociaż podejrzewam, że wszystkie obawy i lęki miną już po pierwszym treningu.
Muszę przyznać, że planowanie wieczoru panieńskiego tak mnie pochłonęło, że zaniedbałam treningi... wstyd i hańba! ale to nic, przynajmniej wszystko świetnie wyszło, a przyszła panna młoda jest przeszczęśliwa, a to najważniejsze. Do wesela zostały 42 dni, także nie ma już czasu na obijanie się.
Najgorsza jest świadomość, że przez ten czas od którego zaczęłam na prawdę mogłabym być już o wiele dalej z postępami gdyby nie moje słabości. Tak czy siak, lepsze 4kg w dół niż wcale!


2 komentarze: